Witam!!!
Ciężko było się zmotywować do napisania opinii o pilocie i przedarciu się przez cały temat. Właściwie wszystko już zostało powiedziane i opinie są bardzo podzielone.
Jeżeli chodzi o mnie to jestem ciut zdegustowany tym odcinkiem i lekko zawiedziony. Zawsze tak jest jak się czeka tyle czasu i tak prawdę mówiąc oczekuje się czegoś idealnego a tu zonk. Miałem tak z Terminatorem Salvation jak obejrzałem to później żal mi było każdej wydanej złotówki i dosłownie łzy mi ze złości stanęły w oczach a w głowie pałętała się myśl „jak można było spie… taką sage”. Na szczęście z pilotem SGU aż tak strasznie nie było. Przebrnąłem przez niego dwa razy no i mnie nie zafascynował. Przyznaje , że te półtorej godziny nawet nie wiem kiedy minęło. Ciach , koniec a tu nic ani radości ani łez dosłownie nic. W głowie siedziała tylko jedna myśl, nie martw się następne będą lepsze. Przyznam , że moja opinia bierze się z tego iż ja oponuje za filmami, które maja mi dać rozrywkę i odpoczynek po całym dniu stresu. Czyli mają być plastikowe cukierkowe humorystyczne, dobro wygrywa zawsze itp. Itd. sielanka – takie były SG-1 i SG-A. Jak chcę sobie psychę zryć to oglądam dziennik telewizyjny i starczy
. No dobra starczy mojej wylewności, przejdę to samej istoty pilotażowego odcinka.
Fabuła- hym … taka sobie ale pewnie dopiero się rozwija i ciężko określić, więc na razie nie będę się wypowiadał powiedzmy ocena 5/10. Na pewno denerwujące i nie potrzebne były wstawki heroicznej śmierci senatora i paniki rozwydrzonej córeczki jak i kilkuminutowej sceny jak to dr Rush zabawia się w pokładowego psychologa i tłumaczy Chloe jakie to życie jest wredne i takie tam blebleble. Denerwujące dla mnie były te retrospekcje , pomieszanie z poplątaniem.
Muza - dla mnie bez rewelacji, nawet próbowałem się wsłuchać specjalnie , lecz efekt zerowy, nie jest kiepska , po prostu jest 5/10.
Aktorzy – porażka , wygląda to tak jakby z pierwszego lepszego teatrzyku dla dzieciaków zostali wyrwani. No oczywiście bez przesady , pewnie mi się wydaje. Ogladając pilota SG-A też ciężko było mi się przyzwyczaić do nowej obsady, ale wydaje mi się , że jeżeli chodzi o poziom aktorstwa to był ciut lepszy. Nie mam zastrzeżeń na dzień dzisiejszy do trzech aktorów: Robert Carlyle – dr Rush, Justin Louis- płk. Young, Lou Diamond Phillips- Telford dowódca bazy Ikarus. Jestem pewny , że w dalszych częściach ich poziom aktorstwa będzie niezmiernie przewyższał zbieraninę , z którą się spotkaliśmy. Ocena 3/10.
Postacie – nooooo tutaj to już mnie rozwaliło całkowicie. Powiązane z fabułą , no ale cóż. Jak to już wielu zauważyło serial poszedł w kierunku zdobycia nowych pokładów fanów , a zwłaszcza młodzieży , która pewnie pierwszy raz oglądnie , kręcące się wrota. Taka dygresja: zastanawiam się jaka jest różnica w opiniach według wieku wypowiadającego się jak i również jego historii z całą sagą STARGATE. Ale wracając do postaci.
Dr Nicholas Rush- ekscentryczny z przejściami, niebezpieczny o zjechanej psychice, intrygant, zadać sobie można pytanie, czy sporządzi więcej dobra czy zła. Scena w której staje na podeście na przeciwko wrót, z których wypadają ludzie łamią sobie ręce nogi , rozbijają głowy itp., a on z szyderczym uśmiechem i z rządzą w oczach spogląda na to jak Juliusz Cezar przekraczający rzekę Rubikon. Scenka jeszcze w bazie Ikarus kiedy kazali wyłączyć wrota, dr Rush i jego Draganie w kąciku ust jak i nerwowe pocieranie rąk, świadczy o niezrównoważeniu psychicznym. Przypisanie sobie również zabrania kamyczków nie wpływa na gest sympatii w jego kierunku a wręcz przeciwnie.
Eli Wallce – chłopiec neo od gier i kolejna postać z problemami , która ma za zadnie wprowadzić nastrój humorystyczny ( na razie kiepsko ale myślę , że da radę). Samo dostanie się do programu uważam za ciekawe rozwiązanie scenarzystów. Pokazuje iż nie trzeba być dr Mckeyem by spełnić marzenie większości nas szarych ludzików. Na razie w sumie nic nie pokazał i jego przydatność po pierwszym odcinku mogła wzbudzić niedosyt tej postaci , uważam , że się rozwinie. Brak mu na razie przywiązania do sytuacji gra na dwie bramki.
Tamara Johansen – Służba zdrowia na statku Destinyty będzie wyglądała jak w naszym kraju. Kolejna postac z podwójnym dnem osobowości. Jak dobrze mi się wydaje to sanitariusze wojskowi i lekarze raczej nie powinni posiadać uczuć związanych z pacjentem. Cały czas łzy w oczach i strach przed tym co jest jej zadaniem , dosłownie nie pojmuje tego.
Chloe Armstrong – córka senatora. Ta postać to już mnie całkiem załamała, a zwłaszcza melodramat w jej wykonaniu – porażka. Jak t o w życiu. Harward i inne sielanki jakie jej zapewnił tatuś senator stwarza z tej postaci osobę , która jest warta porucznika Scotta i przyszłych scen erotycznych pomiędzy nimi. Nie mam pojecia jak ona da rade w dalszych odcinkach zwłaszcza bez alkoholu , którego ewidentnie nadużywała. Postać bez osobowości nadająca się tylko do jak wcześniej wspomniałem urozmaicenia fabuły. Rozumiem oczywiści fakt , że w sumie miał się nigdy nie znaleźć w takiej sytuacji, no ciekawe jakie było zamierzenie scenarzystów.
Everett Young – pułkownik. Na razie to jedyna postać , która mi się spodobała. Jego spokój, stanowczość i trzeźwe myślenie pokazuje iż istnieją jeszcze w wojsku osoby na odpowiednich stanowiskach. Choć również ma zaklepany problem , który trzeba trzymać w tajemnicy i o którym wie T.J. Oczywiście mamy zaklepany odcinek jak będzie trzeba ratować jego zdrowie. A trzeba będzie , ponieważ bez niego to równie dobrze mogli by ustawić kurs kolizyjny na jakąś przelatującą asteroidę.
Matthew Scott – porucznik (nieopierzony dzieciak z fantastycznej czwórki). Oglądanie jego popisów przyprawia o mdłości i śmiech na Sali. Po pierwsze porucznik w tym wieku no ciekawe jak ma wysoko postawionego tatusia. Jego beztroska i umiejętności przywódcze – „bezcenne”
. Goguś latający ze spluwą (a czym większa tym lepsza) i pokazujący kim on to nie jest a później prawie na kolanach kalający się przepraszający, płaczący – no Panie i Panowie bez … . Właściwie dalej nasuwa mi się pytanie co on tam w ogóle w tej bazie Ikarus robił jak się on tam znalazł. No tak młodzieżówka i romans jest teraz bardzo modna.
By mnie źle nie zrozumieć jeszcze w między czasie powiem iż jest to moja ocena z pierwszego odcinka serii , więc do końca nie jest wiążąca i na pewno ona się ekstremalnie zmieni co do niektórych postaci. Zapewne wiele z nich zasłuży na moją sympatie ale na razie to porażka.
Telford - Telford dowódca bazy Ikarus. Sympatia do niego pozostała z dobrej roli w Labambie. Uważam , że będzie bardzo wartościową postacią , no ale to się dopiero okaże.
Ronald Greer – sierżant łobuz
. Postać Oki. Kolejna postać z problemami , ten przynajmniej ich nie kryje. Nie wzbudza u mnie sympatii no ale cóż lepsza taka niż te , które miałem już przyjemność opisać. Jedno jest pewne problemów to sprawi sporo ale i też będzie komu pójść na pole bitwy i się nie rozpłakać (patrz porucznik Scott). Założę się , że gra twardziela a tak naprawdę ma serce i jest waleczny.
Camille Wray- IOA oj chciała by chciała ale za słabe przebicie na wyższe stanowisko. Urzędas , który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i o nie odpowiednim czasie. Jako postać w sumie na razie bezbarwna jak dla mnie.
Stara ekipa
Jack O’Neill – wiadomo. Ale ja powiem , że go nie rozpoznałem jak wpadł na wizytę do Eli W. Posadka Generał swoje zrobiła. Oczywiście mówię o tężyźnie fizycznej.
Daniel Jackson- wiadomo. Kiepsko zmontowane te filmiki były. Może u mnie na TV było to widać lub nie wiem o co chodzi ale ewidentnie te filmiki były zmontowane. Sceneria za Danielem w każdym z tych filmików była nakładana – tak na marginesie. Wiadomo postać OKI.
Samantha Carter – wiadomo. Ale by sobie nie poradzić z trzema Hatakami to już przesada. Postać OKI.
No to na razie na tyle jeżeli chodzi o postacie. Nasuwa mi się tylko jedno stwierdzenie. Nie ma możliwości by przy tak utajnionym programie, tak kosztownym, wybrano ludzi z ulicy bez wykonania Profili psychologicznych. 80 % postaci posiada podwójne dno. Dlatego też zmienienie założeń wcześniejszych z SG-A i SG-U na interpersonalne zabawy między postaciami jakoś mnie nie będzie bawiło. Ogólnie postacie i role w jakie się wcielili na dzień dzisiejszy i dla owego odcinka to 3/10.
Na koniec moje zdanie na temat scen tak już w tym temacie nagminnie poruszanych.
Poświęcenie się senatora dla ogółu. Po pierwsze jakoś nie chce mi to przetrawić mój umysł , że urzędas martwiący się o 1,6 miliarda zielonych ratuje sytuacje poświęcając swoje życie dla ogółu. No cóż trzeba wierzyć , że są na tym świecie jeszcze ludzie. No ale rozwiązanie w jaki sposób to zostało zrobione błaga o pomstę do nieba. Dla mnie to już nie mówiąc o „KINIE” to mogli by tą dziurę zatkać folią i taśmą klejącą. Mechanika to mają kiepskiego. W ogóle scena nie trafiona jak na pilota.
Porażka U.S.S Hamonnd sami wiecie. Chodź sądzę , że będzie odcinek lub kolejna retrospekcja mówiąca o wydarzeniach na pokładzie statku, która nam to wyjaśni , tylko cierpliwie czekać. Dla mnie przyjmuje do informacji tylko założenie , że Samantha postanowiła przetestować wytrzymałość osłon. A w ogóle ciekawy jestem , kto zdradził i co Sojusz Lucjan widział w ataku na bazę Ikarus, jakie mieli by mieć z tego korzyści , a jak się orientuje to raczej tylko dla korzyści wykonywali takie akcje.
Myśliwce mnie rozczarowały. Zdobyliśmy od obcych tak zaawansowaną technologię a one dalej manewrują na kółkach, nie mówiąc o starcie ( ale tu zastrzegam , że nie pamiętam czy mają możliwości startu pionowego).
Cały czas powtarza się opinia , że jest to zbieranina osób nie przygotowanych na zaistniałą sytuację. Sprzęt ekspedycyjny powinni posiadać jak i wyszkolenie również, ponieważ ogólnie gdyby się projekt Ikarusa powiódł , było mówione , że ma wyruszyć ekspedycja, więc tak do końca nie ma co mówić , że nie byli przygotowani.
Nieszczęsne kamyki- moja opinia jest taka , iż dr Rush rozmawiał z Jackiem O’Neaill, tyle że wykorzystał to na własną korzyść i z tego co zakomunikował całej ekipie na statku to dosłownie czcze kłamstwa. Dziwi mnie fakt iż płk. Young po przebudzeniu i dojściu do siebie nie zainteresował się komunikacją z ziemią. Sam ryzykował utratę życia by te kamyki zdobyć , a później ani słowa. Pewnie amnezja pourazowa. Biały sześcian moim zdaniem jest zminimalizowanym komunikatorem dla jednej osoby.
I jeszcze wiele innych scen ale już nie dam rady
Dobra starczy bo już zaczynam chyba gadać od rzeczy a i zaraz szef mnie w robocie zamorduje.
Podsumowując : dziwi mnie fakt , że oglądało mi się to nawet dobrze, choć bardzo byłem rozczarowany. Pewnie dlatego , że miłość do serii Gwiezdnych Wrót zawsze zostanie. Na pewno nie skreślę tego wydania i chociaż co by nie było będę wierny do końca. W sumie młodzieży też coś się należy , bo pewnie ja już patrzę przez pryzmat poprzednich wydań na całokształt STARGETA. Cieszy mnie jedynie fakt , iż w ogóle tak epokowy serial jest dalej kontynuowanym dla nas i naszych dzieci. Myślę , że scenarzyści czytają takie fora jak to i pójdą po rozum do głowy co przełoży się na powrót do dawnych założeń świata SG. Ogólna opinia i ocena moja pierwszego odcinka to 5/10 (będzie na pewno lepiej).
Pozdrawiam wszystkich nowych i starych stargetowców.