Odcinek 28 - S02E08 - Conversion
#1
Napisano 01.06.2005 - |12:28|
Robale z odcinka Thirty Eight Minutes (S01E04) powracają i tym razem będą dużo bardziej ciekawe. Nie będą one jedynymi potworami tego epizodu. Możliwe też, że coś się rozwinie pomiędzy Teylą a Sheppard’em. Sam John przejdzie konwersję, która pozwoli mu zobaczyć jak żyją ci drudzy.
(szersze informacje nie są dostępne)
Zdjęcia: 01, 02, 03, 04, 05, 06.
#2
Napisano 10.09.2005 - |16:20|
#3
Napisano 10.09.2005 - |16:24|
Odcinek miał świetny start, ale w połowie był strasznie nudny :/
Szkoda że wrócił w pełni do normyl, przydałby sie w SGA kolejny supermen.
Dam 7, bo tak naprawde za dużo się supermenów robi w tym serialu.
#4 Gość_jooboo_*
Napisano 10.09.2005 - |16:36|
Odcinek przyzwoity. Całkiem fajny początek, ale rozwiązanie (jak zwykle) przywidywalne. Nic specjanego, przeciętny Atlantisowy poziom . Może za tydzień będzie lepiej.
#5
Napisano 10.09.2005 - |17:04|
dobry odcinek ale nie porywający
koniec musiał być niestety przewidywalny choć w pewnym momencie liczyłem na cześć 2
hm coś drgneło w wątku romansowym
Użytkownik Raptorek edytował ten post 10.09.2005 - |17:05|
#6
Napisano 10.09.2005 - |17:34|
#7
Napisano 10.09.2005 - |18:05|
Odcinek mi odpowiada. Co prawda kokony z "Obcego", lazenie po scianach z X-manow, pare rzeczy bez sensu jak na przyklad uzywanie noktowizora w jaskini w ktorej ja - widz - jakos widze wszystko bez takich diwajsów :hyhy:
Bardzo mi odpowadal pocalunek Shepparda z Teila, szkoda ze taki ...hmmm 'siermiezny', jakby chlopa calowal. Zupelnie jak niedawno McKey Becketta. Teila powinna byc czesciej calowana w serialu. Domagam sie :]
Mam tez zastrzezenia, ze gdy wyprawa do jaskini sie nie powiodla czekalem bite 20 minu filmu, zeby nasz miszczu Beckett wpadl na pomysl aby po jaja wybral sie Sheppard. Zero zaskoczenia.
Aha...po co naczelny fizyk Atlantis McKey leci w ekipie po jajka? :hyhy:
Generalnie uwazam ze odcinek ok, ale troche sie scenarzysci pogubili.
Użytkownik Ogrodnik edytował ten post 10.09.2005 - |18:15|
#8
Napisano 11.09.2005 - |02:47|
SG-1 bardziej mi się podobał. Generalnie nadnawo nieco, ale oglądało się miło. Tyle, że napięcia brakowało. Za bardzo to przewidywalne wszystko. A i robaki nic nie namieszały - mogłyby się trochę powygłupiać albo cuś. Teyla i sheppard hmmm. Niech tam sobie poromansują tylko, że nic wielkiego z tego nie będzie.
#9
Napisano 11.09.2005 - |11:55|
Tak "uuuu", bo powiedziałeś tyle co ja mógłby powiedzieć nie oglądając odcinka :>uuuuu bede pierwszy - odcinek calkiem ciekawy ale malo dynamiczny - daje 7.5
Ja już nic nie rozumiem To w końcu źle czy dobrze że mieliśmy supermena Shepparda (mi osobiście to tam nie przeszkadzało).przydałby sie w SGA kolejny supermen.
Dam 7, bo tak naprawde za dużo się supermenów robi w tym serialu.
- Jhon: "Nie jestem pewien co się stało!" Pocałowałeś ją głupku. Grę zaczynamy od nowa... wirusy, alterantywne rzeczywistości, pętle czasowe... potem pojawi się Piotrek... ech...
- Przyjemna scenka z pasjansem Weir, i przypuszczalna potyczka w szachy z pułkownikiem Deadala
- Czemu Weir od razu nie wysłała Sheparda na misję, przecież taką ufność wobec niego miała wchodząc co chwila do jego pokoiku.
- Ładne charakteryzacje SHepparda jak się zmieniał :>
Ogólnie ciut lepsze od SG-1, ale nie będę 6,7 zaokrąglał do 7 :> czyli 6,5!!
#10
Napisano 11.09.2005 - |13:48|
Ja już nic nie rozumiem To w końcu źle czy dobrze że mieliśmy supermena Shepparda (mi osobiście to tam nie przeszkadzało).
No więc, w serialu by pokonać wroga potrzeba im jak najwięcej tych supermanów, ale jeśli idzie o przyjemność oglądania, to robi się już ich za dużo.
Jeszcze troche a tylko ascendenci będą mogłi stawić opór drużynie SGA, a co to za przyjemność oglądać niepokonanych. (Nawet supermen umierał )
#11
Napisano 11.09.2005 - |13:53|
Zachowanie Shepparda, bardzo odpowiednie. Sama transformacja też nieźle zrobiona.
Tak samo pasjans i szachy.
Pocałunku nie kapuje, dlaczego z Teylą a nie Elizabeth? chyba do niej czuje coś więcej??? Czy po prostu odezwał się zwykły instynkt pociągu seksualnego?
Reszta też znośna, nie wiem dlaczego John po fiasku pierwszej drużyny nie zaproponował, że sam pójdzie tylko upierał się, przy wysłaniu innych.
Mogę się czepiać, ale dlaczego Beckett jest takim świetnym genetykiem i biotechnologiem a jednocześnie praktykującym lekarzem... (wiem, że się czepiam, ale jest to mało realne) Tzn. uwielbiam tą postać, ale bez przesady ma tam cały zespół naukowców i to on wpada na wszystko, łącznie z wysłaniem Shepparda.
a teraz punkt odcinka, czyli wg mnie nieścisłość scenariusza + spory offtopic, ale inaczej nie umiem:
Niech ktoś mi wytłumaczy jakim cudem retrowirus (czyli maleńka ilość RNA wpakowana w kapsyd, tłumaczona później na DNA w komórkach) który miał oddzielać geny iratusowe od ludzkich (czyli musiał mieć sekwencje komplementrane do jakiś fragmentów genów z genomu Iratusa + sekwencje rozpoznawane przez enzymy restrykcyjne = nożyczki genetyczne) był w stanie tak znacznie zmienić ludzkie DNA?
Zakłądając, że sekwencje zamiast wycinania były wklejane, jak to możliwe, że takie maciupcie kawałki zmieniły cały genom Shepparda? Nasze geny są b. duże, większość sekwencji pojedyńczego genu to introny, uważane za śmieci.
Czemu te wstawki nie były uznawane za śmieci? Nawet jeśli wkodowały się w egzony (faktyczne części kodujące w genach) takie produkty powinny być wadliwe.
Spokojnie przyjmuje, że mogło tak dziać się z Ellią, ale z człowiekiem bez grama genomu Iratusa....?
Nawet jeśli retrowirus namnożył się hiper szybko
(wtedy Sheppard raczej zacząłby się rozpadać a nie mutować, bo metabolizm kom. nie mógłby pogodzić funkcjonowania z jednoczesnym namożeniem retrowirusa w ilości jakia byłoby potrzebna)
wbudował swoje fragmenty w miliardy komórek [jako ciekawostka, mamy jakieś 50-75 trylionów komórek; trylion=1 i 18 zer.] dalej nie powinnien się tak zmienić.
Biorąc pod uwagę, że był szybszy, silniejszy, zmieniał się jego wygląd, nie mógł to być fragment jedenego/kilkunastu genów, tylko cała masa, nie ma sposobu aby wirusem, retro czy nie wprowadzić taką ilość sekwencji genetycznej.
(zakładam, że naukowcy na Atlantydzie są na najwyższym współczesnym poziomie nauki)
Jedyna opcja jaka mi zostaje to to, że mieli jakiegoś super retrowirusa, który był jak flash drive w porównaniu z dyskietką (normalnym retrowirusem). I pomieścił multum pełnych genów iratusa, ale wtedy powstaje pytanie po co?
Jeśli jego pierwotnym celem było oddzielenie genów Iratusa od ludzkich wystarczyłyby mu krótkie sekwencje występujące w genach Iratusa a nieobecne w ludzkich. Słowem hisotria strasznie naciągana jak dla mnie...
Ktoś ma jakieś pomysły? Bo może ja coś przegapiłam i teraz tylko się motam?.
#12
Napisano 11.09.2005 - |14:41|
Tylko o tym ciekawym offtopicu. Ktory jest jakby nie patrzec zwiazany z tematem.
A więc do rzeczy. :abiturient:
Twoja wiedza na temat wirusow, biologii łancuchow mnie zagiela :oops: :bag:
No to teraz ja :>
Dziekuje
Przeczytalem to dwa razy i moge tylko powiedziec ze... to sci-fi i film wiec mozna sobie naciagac prawde jak sie chce tak aby byl odcinek ciekawy
W sumie to nic nie napisalem bo mnie zagielo wszystko co almondish napisala.
PEACE :bag:
#13
Napisano 11.09.2005 - |16:15|
Wspaniały bieg Sheppard vs "Uciekinier" Ronan Dex . Niezły pojedynek Sheppard vs Teyla chociaż z tym całowaniem to mogliby już sobie darować . No, ale po pewnym czasie nasz pułkownik zaczął nawet lepiej wyglądać :]. I trochę Fordowaty się zrobił Wiedziałem, że nawet jak zwiększą ochronę (AŻ O 1 CZŁOWIEKA!) to i tak "cudownie" zostanie rozstrzaskana przez supermana. Było kilka minut do końca odcinka i nagle Beckett wpadł na "genialny" pomysł, jakby mu ktoś powiedział, że zostało kilka minut i trzeba coś szybko wymyślić. I hop siup, płk. zdrowy!
#14
Napisano 11.09.2005 - |16:37|
ale...??...nie ma rzadnego ale
10
#15
Napisano 11.09.2005 - |18:13|
W tym tygodniu Atlantis jest lepszy od SG-1 chociaż nie rewelacyjny. Zaczęło się dobrze ale później akcja zwolniła. I tu się zgodzę z januszkiem - od początku było wiadomo, że wszystko się dobrze skończy.
Mimo to dałem 8.
#16
Napisano 11.09.2005 - |18:43|
+ pomysł z zakażeniem Shepparda
- sposób rozwiązania
#17
Napisano 11.09.2005 - |18:52|
Nie oglądałaś I sezonu? Na samym początku Sheppard i Teyla ciągle coś ....się czuło między nimi. Dopiero, gdy Sheppard zakochał się w Pradawnej trochę ich relacje stały się bardziej ..formalne.Pocałunku nie kapuje, dlaczego z Teylą a nie Elizabeth? chyba do niej czuje coś więcej??? Czy po prostu odezwał się zwykły instynkt pociągu seksualnego?
Gdy parę odcinków temu Sheppard wrócił z misji impossible żywy i Elizabeth go objęła czuł się zazenowany sytuacją i robił dziwne miny. Dlatego trudno, aby całował Elizabeth. Traktuje ją jak przyjaciela, ale nie widzi w niej kobiety w sensie hmmm...ten teges.
Coś chyba przeoczyłaś :hyhy:
#18
Napisano 11.09.2005 - |21:34|
#19
Napisano 11.09.2005 - |22:22|
Podobało mi sie to,że własciwe to była kontynuacja z poprzedniego odcinka
fabuła była ciekawe,aczkolwiek jak zwykle w ostatnich 3 minutach udało im sie wszystko zrobic .Podobał mi sie kiss Johna z Teyla :hyhy:
Ogólnie na PLUS
NIE dla Spoilerów !!!!
Piszesz Spoilery???? Od Dziś używaj :
[spoiler] Text [/spoiler]
#20
Napisano 12.09.2005 - |08:27|
nie znam się na biologii dobrze; ale moim zdaniem Sheppard miał DNA robala stosunkowo niewiele inaczej nie doszło by do przeobrażenia ale do śmierci organizmu; to DNA nie ma znaczenia, żadnego; natomiast ma znaczenie jakie białka koduje, bo to białka rządza naszym organizmem i przemianą Shepparda; moim zdaniem Beckett musiał mieć komórki macierzyste robala, żeby rozpoznać, która część jest wyłancza te geny; bo geny mogą być on i off; wtedy wprowadził geny wyłączające; i voila; 2 możliwością jest to, że wprowadził gen tworzący białka interferujące z białkiem transformacyjnym; introny według ostatnich badań są odgrywają co najmniej taką samą rolę jak eksony; ale podkreślam, że to tylko hipoteza bo w tej kwestii jestem laikiem;Niech ktoś mi wytłumaczy jakim cudem retrowirus (czyli maleńka ilość RNA wpakowana w kapsyd, tłumaczona później na DNA w komórkach) który miał oddzielać geny iratusowe od ludzkich (czyli musiał mieć sekwencje komplementrane do jakiś fragmentów genów z genomu Iratusa + sekwencje rozpoznawane przez enzymy restrykcyjne = nożyczki genetyczne) był w stanie tak znacznie zmienić ludzkie DNA?
Zakłądając, że sekwencje zamiast wycinania były wklejane, jak to możliwe, że takie maciupcie kawałki zmieniły cały genom Shepparda? Nasze geny są b. duże, większość sekwencji pojedyńczego genu to introny, uważane za śmieci.
Czemu te wstawki nie były uznawane za śmieci? Nawet jeśli wkodowały się w egzony (faktyczne części kodujące w genach) takie produkty powinny być wadliwe.
Spokojnie przyjmuje, że mogło tak dziać się z Ellią, ale z człowiekiem bez grama genomu Iratusa....?
Nawet jeśli retrowirus namnożył się hiper szybko
(wtedy Sheppard raczej zacząłby się rozpadać a nie mutować, bo metabolizm kom. nie mógłby pogodzić funkcjonowania z jednoczesnym namożeniem retrowirusa w ilości jakia byłoby potrzebna)
wbudował swoje fragmenty w miliardy komórek [jako ciekawostka, mamy jakieś 50-75 trylionów komórek; trylion=1 i 18 zer.] dalej nie powinnien się tak zmienić.
Biorąc pod uwagę, że był szybszy, silniejszy, zmieniał się jego wygląd, nie mógł to być fragment jedenego/kilkunastu genów, tylko cała masa, nie ma sposobu aby wirusem, retro czy nie wprowadzić taką ilość sekwencji genetycznej.
(zakładam, że naukowcy na Atlantydzie są na najwyższym współczesnym poziomie nauki)
Jedyna opcja jaka mi zostaje to to, że mieli jakiegoś super retrowirusa, który był jak flash drive w porównaniu z dyskietką (normalnym retrowirusem). I pomieścił multum pełnych genów iratusa, ale wtedy powstaje pytanie po co?
Jeśli jego pierwotnym celem było oddzielenie genów Iratusa od ludzkich wystarczyłyby mu krótkie sekwencje występujące w genach Iratusa a nieobecne w ludzkich. Słowem hisotria strasznie naciągana jak dla mnie...
10^18-???????
almondish chyba pomyliłaś liczby; w angielskiej terminologii trylion to 10^12=nasz bilion;
angielski bilion=10^9=nasz miliard;
w terminologii matematycznej europejskiej 10^18 to zylion, przynajmniej kiedyś tak się mówiło nie wiem jak teraz;
więc podejrzewam, że chodziło ci o 50-75 naszych bilionów;
a odcinek ekstra dla mnie 9.5, ale mam słabość do super mocy
Użytkownik inwe edytował ten post 12.09.2005 - |08:28|
Est modus in rebus
Horacy
Prawda ma charakter bezwzględny.
Kartezjusz
Przyjaźń, tak samo jak filozofia czy sztuka, nie jest niezbędna do życia. . . Nie ma żadnej wartości potrzebnej do przetrwania; jest natomiast jedną z tych rzeczy, dzięki którym samo przetrwania nabiera wartości.
C.S. Lewis
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych